Zacznijmy od tego, że w trakcie niedawnej rozmowy uświadomiłeś mi, że byłeś bodajże jednym z dwóch naszych zawodników, którzy nie opuścili w minionym sezonie ani jednego meczu! Szerokim łukiem omijały Cię choroby i kontuzje, chociaż były i takie, które dały o sobie znać po sezonie, bo nie wszyscy wiedzą, że w play-off złapałeś kontuzję. Masz jakieś swoje sposoby na tak wysoką frekwencję meczową?
Sposobu jako tako na to nie mam, bo bywały kontuzje, ale na mnie wszystko leczy się jak na psie, a druga rzecz to też jest szczęście, bo jak już przytrafiało mi się być chorym, to akurat była przerwa na kadrę i miałem czas odpocząć i wziąć cały antybiotyk.
Rok temu miałeś opcję, by przenieść się i grać w Niemczech i nie da się ukryć, że opcja ta była dla Ciebie otwarta również po zakończeniu minionego sezonu. Czy to, że zostajesz w Toruniu można odczytywać jako niegasnącą wiarę w projekt i markę #torunskihokej, którą staramy się rozwijać mimo wszelkich przeciwności?
W tym roku bardzo długo zastanawialiśmy się nad wyjazdem z żoną, bo ofertę dostałem dość szybko, ale Toruń jest moim miastem, chcę tu grać, świetnie dogaduję się z chłopakami z drużyny, których też traktuję jak rodzinę. Ale najważniejsze jest to, że bardzo wierzę w Wielkie TKH, bo kiedyś sobie powiedziałem, że bez medalu stąd nie odejdę, więc po niedosycie z tego sezonu bardzo pragnę w końcu zdobyć trofeum z Toruniem.
Od wielu lat jesteś również człowiekiem biznesu i jako człowieka biznesu chciałbym Cię zapytać o dwie kwestie. Po pierwsze o to, co polski hokej w sensie globalnym ma do zaoferowania biznesowi i na ile wykorzystano fakt awansu do Elity. Po drugie jak na tle polskiego hokeja plasuje się nasz, toruński hokej? Co może być w nas najbardziej wartościowe dla biznesu?
Myślę, że potencjał z awansu nie został dobrze wykorzystany, bo to był moment dla polskiego hokeja kiedy było trzeba za wszelką cenę puszczać wszystkie mecze w publicznej telewizji, a co za tym by szło zbierać sponsorów jak grzyby po deszczu. Na szczęście dzięki Waszej robocie myślę, że nasz toruński marketing stoi najwyżej w Polsce. A jest to spowodowane relacjami między zawodnikami a kibicami bądź sponsorami za pośrednictwem social mediów, tutaj jeszcze raz wielkie brawa dla Was.
Wróćmy do sportu. Mimo, iż Twoje zadania w drużynie sprawiły, że miniony sezon nie był statystycznie tak owocny jak ten sprzed dwóch lat, to był to w Twoim wykonaniu sezon solidny. Jak Ty sam oceniasz ten okres?
Musiałem wiele zachowań zmienić pod taktykę trenera. Z początku ciężko było mi się wpasować w ten styl, ale z czasem zrozumiałem nasz gameplan i wywiązywałem się z założeń trenera. Natomiast jeżeli chodzi o samą zdobycz punktową, to szczęście nie było po mojej stronie, tak jak było to rok wcześniej ponieważ miałem dużo słupków i poprzeczek.
Czy wiesz, że pierwszy mecz nowego sezonu będzie dla Ciebie 350-tym meczem w toruńskim barwach, w drużynie seniorów? Czas płynie szybko, czy może wręcz odwrotnie?
O to szok! Nie spodziewałem się, że tak szybko do tego dojdzie, ale szybko licząc, że bardzo bym chciał, żeby w tym sezonie był również 400 mecz dla mnie, bo najprawdopodobniej byłoby to w półfinale play offu.
Niniejszy wywiad, w świetle prawa autorskiego i prasowego, stanowi własność intelektualną KH Toruń HSA oraz autora wywiadu: Marcina Jurzysty. Powielanie, cytowanie, przedrukowywanie w całości lub we fragmentach, w wydawnictwach papierowych oraz internetowych, bez wiedzy i zgody autora zabronione.